media w Polsce » przyszłość mediów

Proste rozwiązanie problemów rynku mediów w Polsce

Uważam że obowiązkiem ekonomisty jest objaśniać rzeczywistość zgodnie z zasadami naukowymi. Jest to bardzo trudny rygor moralny, ponieważ nakazuje odrzucenie emocji, narzucających się teorii spiskowych i faktoidów na rzecz bardzo wnikliwego, precyzyjnego i sprawdzanego przez osoby w zewnętrznych redakcjach dyskursu.

Geneza problemu
Przyczyną polskich niedomagań jest także słabe opisanie i wyjaśnienie rzeczywistości. Dla ekonomisty analizującego polską rzeczywistość rzuca się w oczy skąpość literatury, nieliczność wnikliwych analiz, także ekonomicznych, a przede wszystkim zaś- nieliczność analiz wysokiej jakości. Nie wysokonakładowego chrzanienia, ale popartej źródłami analizy wiarygodnych autorów o uznanym warsztacie.
Polska spoczywa w zastoju, ponieważ w powijakach znajduje się rynek medialny. Gazeta, Moi Drodzy Państwo, nie kosztuje złoty pięćdziesiąt, ale około 10 złotych. Wszystko poniżej jest tanią prasą, żółtą prasą, pobieżnymi informatorami bez środków finansowych na dziennikarski risercz, na wysokojakościowe dziennikarstwo. Przecież w Polsce większość kosztów składowych wydawania prasy codziennej jest taka sama jak w krajach Europy Zachodniej, albo nieznacznie tylko niższa. Skąd więc te ceny prasy? Co można zrobić za 40 eurocentów?
Bez zmiany tego przykrego stanu będziemy niewolnikami przykrego państwa peryferii, państwa po przekroczeniu granicy którego od razu widzimy różnicę względem państw Europy Zachodniej. Rozlicznych polskim problemów nie ma bowiem gdzie opisać, nie ma gdzie podać sposobów na ich rozwiązanie. Nigdy w Polsce nie powstała bowiem Gazeta Codzienna. Jest to czasopismo liczące około kilkudziesięciu stron, z osobnymi wkładkami dla felietonów, kultury, czasopismo w którym szefem działu muzycznego jest osoba z tytułem doktorskim, i którego doniesienia gospodarcze może zacytować w swojej pracy naukowiec, bez obawy o cytowanie faktoidów.
Pochodząc z regionu przygranicznego, porównując prasę po obu stronach granicy, konstatuję że rzeczywistość po polskiej stronie granicy niemal nie jest opisana. Nie może też być- z braku stosownych miejsc. Moi znajomi niemieccy profesorowie swoje nudne analizy regionalnego budżetu Brandenburgii mieli gdzie publikować. Po polskiej stronie granicy- takich miejsc brak.
Marginalizacja prasy jakościowej
Nieliczna prasa inteligencka dotycząca np. spraw regionalnych, jak na przykład czasopismo „Puls” w Zielonej Górze, jest nawet niedostępna zwykłym śmiertelnikom, będąc rozprowadzana tylko w abonamencie. Jest czasami finansowana przez polityków z pieniędzy podatników, wobec czego oczekiwać można cenzury krytycznych tekstów i uwikłania.
Styl pisania rodzimej inteligenckiej prasy jest nadal zbyt daleki od prasy opiniotwórczej Europy Zachodniej. Tam dominują dłuższe i poważniejsze teksty. Po polskiej stronie granicy- jest krótko i lekko, redakcje preferują krótkie i pieprzne teksty. Na specyficzne problemy się nie pisze. Pozostają nieopisane.
Blogi i media obywatelskie rewolucji nie zrobiły- mają mały zasięg, są amatorskie, rzadko uaktualniane. Przypominają lamus zbędności. Nieliczne agregatory odniosły nieznaczną popularność. Z prasą codzienną nijak im się ścigać. Prowadzę serwis agregujący lokalne blogi z Zielonej Góry i okolic. Nic to nie daje- media takie wymagają sporych nakładów reklamowych by stać się popularne, a zbiorcza atrakcyjność wszystkich blogów w nawet milionowym regionie jest niewielka. Również skromne są liczby odwiedzających ową zbiorówkę.
Mam kolejne pomysły na dalsze podobne serwisy. Ale rewolucji one nie zrobią. Blogi i media obywatelskie są chaotyczne, niezorganizowane, o różnorodnej jakości. Nie są to media jakościowe, mające domniemany obowiązek raportowania o wszystkim ważnym dla danej grupy socjoekonomicznej na jakiej się skoncentrowały. „Newspaper of record”- to właśnie gazet tej półki nie uświadczymy w Polsce.

Tabela: Średnia dzienna sprzedaż prasy w kategorii „Newspaper of record” w Niemczech
  • Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) 367.983
  • Süddeutsche Zeitung 445.822
  • Die Welt 256.185
dane wg IVW 1/2010
W Polsce nie kupuję jakichkolwiek mediów poza gazetami sportowymi. Niemal nie wydaję pieniędzy na cokolwiek. Sięgam po owe agregatory blogów, czytam media obywatelskie, czytam prasę naukową, i to wszystko. Czasem sięgam po kwartalniki lub, z rzadka i tylko w kawiarniach, po prasę codzienną niskiej jakości, owe „żółte tytuły” za złoty pięćdziesiąt.
Banalne rozwiązanie wielkich problemów
Możemy snuć wielkie teorie, ale rozwiązania polskich problemów mogą być banalne. Sam nawet myślę o założeniu gazety (podbierającej wyedukowanych czytelników „Wyborczej”). Niestety, moje dotychczasowe próby dziennikarskie świata nie zawojowały, a portal na którym piszę sukcesu nie odniósł. Choć uczciwie przyznaję że swojego dziennikarstwa nigdy nijak nie zareklamowałem poza moim profilem w sieci społecznościowej.
Na medium z prawdziwego zdarzenia należy mieć kapitał, zarówno ten finansowy jak i ludzki. Nikt się jeszcze nie zdecydował poważnie zainwestować w polskie media. Ciekaw jestem, ile kosztowałoby stworzenie jednej Gazety Codziennej, i czy miałaby szansę na polskim, przecież w skali Europy atrakcyjnym rynku. Być może byłoby trudno.
Brakuje wielu różnych „otoczek” rynku prasowego. W Niemczech owe opasłe gazety codzienne czyta się np. podróżując pociągiem, podczas gdy w Polsce ten środek transportu jest kilkakrotnie rzadziej wykorzystywany. Ponadto polska kolej nie jest koleją szwajcarską, i plakat „mądry jeździ koleją” przedstawiający Pana siedzącego na fotelu i zasłoniętego płachtą gazety, w Polsce byłby egzotyką. Ta kategoria pasażerów w większości w Polsce ze zdezelowanej kolei nie korzysta.
Recepta na zmianę
Po moich narzekaniach w przeszłości powstały w sumie 3 nowe gazety codzienne. Przetrwały dwie. Żadna- jakościowej rewolucji nie zrobiła. Dominują w nich teksty płytkie, krótkie. Wciąż nie mam gazety codziennej do której mógłbym wysłać jeden z moich nudnawych tekstów. Choć bez wątpienia jest postęp- oto drukuje się już moich kolegów, co wcześniej byłoby nie do pomyślenia z racji politycznego związania tanich gazet codziennych.
Jestem sceptyczny wobec mediów elektronicznych, choć po Warszawie często podróżuję autobusem, czytając z netbooka. Ostatnio czytam także media elektroniczne poprzez telefon. Jednocześnie nie wierzę w zdolność mediów bezpłatnych do rozwiązania polskich problemów, zaś w dziedzinie płatnych mediów elektronicznych nie powstało nic godnego uwagi.
Sytuacja w Polsce w mojej opinii się zmieni, gdy nie tylko w metropoliach, ale i w polskich regionach spopularyzują się, nieobecne dziś, media klasy „newspaper of record”. Dla przykładu, aktualnie w tej chwili, właśnie dziś, zrywa się torowisko tramwajowe w Gliwicach oraz wyrywane są tory przedwojennej kolei miejskiej w Zielonej Górze. Gdybyśmy żyli w Niemczech, rozpisałoby się na te tematy co najmniej kilka gazet wysokiej jakości, debatując na temat polityki transportowej polskich miast. W Polsce stało się odmiennie- to właśnie „tania prasa” prowadziła kampanię za rozbiórką torów, które w wielu wyżej rozwiniętych krajach buduje się od zera, wydając setki milionów złotych. Krytyczne uwagi specjalistów owa tania prasa ocenzurowała.
Na polskim rynku medialnym piętno odcisnęły dwie największe afery 20-lecia (afery: FOZZ i Rywina). Wciąż żywe są dywagacje na temat pochodzenia kapitału z którego stworzono na przykład popularną konserwatywną telewizję prywatną. Nowe medium po prostu rozcięłoby ten węzeł gordyjski. W zdrowej gospodarce przedsiębiorcy po prostu zebraliby swój kapitał i stworzyliby spółkę która takie medium wydawałaby.
Niestety- moja wiedza biznesowa z zakresu modeli biznesowych w mediach jest tylko wyrywkowa. Regularnie czytam doniesienia na temat losów światowych „newspapers of record”. Mają one rozliczne problemy w związku z przechodzeniem z modelu prasy papierowej na elektroniczną. Gwiazdami na tym nieboskłonie są dziś takie media jak Huffington Post- skrzyżowanie mediów obywatelskich z klasyczną prasą elektroniczną. I ten model biznesowy polecałbym ewentualnym inwestorom, samemu jednocześnie składając akces do takiego przedsięwzięcia.

A.Fularz, ilustracja:cc wikimedia, autor: creator-bz

By