rynek pracy

Brakuje co najmniej 5,5 tys. informatyków na rynku pracy. Nasze wydawnictwo może stanąć.

Jakiś czas temu, gdy Polska była jeszcze zieloną wyspą, wypominałem egzotyczny status służb statystycznych, podległych bezpośrednio premierowi, co jest pewnym wyjątkiem jeśli idzie o cywilizację tzw. Zachodu, ale występuje w krajach rozwijających się. Jeden z polskich badaczy pod szyldem zachodnioeuropejskiej uczelni badał publiczne dane statystyczne różnymi metodologiami stosowanymi przy wykrywaniu fałszerstw, by wraz z zespołem orzec że w przypadkach występowania kryzysów generalnie dane częściej niż zwykle są podrasowywane.

W gronie przyjaciół rozmawialiśmy sobie o pękających bańkach. Pęka bańka nieruchomościowa, wywindowane ceny nieruchomości mogą jeszcze mocno spaść, nawet w Warszawie sporo nowych obiektów stoi po prostu pustych. A jeszcze niedawno na serio planowano budowę 40-piętrowych budynków w polskich 100-tysięcznych miastach.

Dziś banki odmawiają ubezpieczania całych sektorów gospodarki, a stan kryzysowy rozlewa się po gospodarce. Prowadzenie firm w tych warunkach jest trudne, właściciele wycofują kapitały, gospodarka kurczy się i topnieje w wielu branżach. Zanika sektor kultury- ludzi nie stać na „bywanie” tak często jak dotychczas.

W krajach peryferyjnych kryzysy często przychodziły później, były o wiele głębsze i trwały znacznie dłużej. Taką sytuację odnotowano na przykład podczas wielkiego kryzysu. Już w 2008 i 2009 roku ostrzegałem przed tym scenariuszem, wzywając do reform gospodarczych.

Sytuacja może wymknąć się całkowicie spod kontroli. „Nie spodziewam się jakiegoś cudu gospodarczego. Myślę, że 2013 i 2014 rok będą bardzo ciężkie. To dla mnie najtrudniejszy okres od 1991 roku, kiedy rozpocząłem działalność” – mówi FT Tomasz Nordyński, właściciel salonu samochodowego Peugeot w Łodzi- cytowany w artykule „Polska gwałtownie budzi się ze snu o zielonej wyspie” (Financial Times/ Forsal.pl, 6 grudnia 2012).

Wielu przedsiębiorców ma podobne odczucia. Ja zaś nie mogę nadziwić się zmieniającemu się otoczeniu mojego biura w jednym z miast zachodniej Polski. Pamiętam że w pewnym okresie „hiperlokalna” gospodarka kwitła: na osiedlowym skrzyżowaniu tuż koło mojego biura były 2 sklepy spożywcze, mięsny, zoologiczny, papierniczy, z chemią gospodarczą. Dziś ostał się tylko jeden z nich, i on także wkrótce zamknie.

Zmieniły się modele biznesowe, zmienia się gospodarka. Sektory dotknięte spowolnieniem nie generują zysków dla właścicieli, ongiś żyjących jedynie z dywidend i poświęcających swój czas nowym inwestycjom i projektom. Ciężko jest o pracowników: na przykład informatycy są chyba towarem dość deficytowym, prowadząc gazety nie jestem w stanie płacić za te usługi więcej niż np. duże banki zmiatające mi pracowników. Popyt na ta profesję stale rośnie.

Czasopismo „Puls Biznesu” podaje iż w połowie grudnia 2012 r. w biznesowym serwisie społecznościowym GoldenLine „czekało na nich aż 5,5 tys. ofert pracy (o 10 proc. więcej niż w czerwcu 2012 r.).” Kluczowe kadry nowej gospodarki są często dla mnie niedostępne, a część prac jest na tyle nudna i niewdzięczna, że z chęcią zleciłbym je innym osobom. Biznes nie funkcjonuje, brak różnych jego elementów, dziś będących odpowiednimi modułami informatycznymi. Przedsiębiorca, po jakimś czasie niepowodzeń ma dość inwestowania w takim kraju, zwłaszcza gdy jego przyjaciele wyemigrowawszy ledwie 100 km dalej, odnoszą sukcesy i mają portfolio prosperujących e-firm.

Problem w tym że wykwalifikowanych osób brak, a ci mający kwalifikacje zarywają weekendy i noce z nadmiaru zleceń. Dokonując części odpowiedzialnych prac informatycznych osobom bez kwalifikacji lub „mających jedynie półtorej godziny czasu” bardzo łatwo jest coś nieskończyć lub zepsuć.

Gdyby nie własne umiejętności i grono znajomych z różnych środowisk, najprawdopodobniej nie byłbym w stanie zrobić zbyt wiele w warunkach polskiej gospodarki- i tak muszę przebijać stawką godzinową centrale warszawskich banków. Tymczasem oficjalne rynki pracy w Polsce są zamknięte dla informatyków z całego świata. Trudno w takich warunkach deficytu kluczowych pracowników w sytuacji gwałtownie zmieniającej się gospodarki o coś innego niż sytuację kryzysową. To i tak tylko jedna z wielu przyczyn…

Adam Fularz

 

By