W zasadzie to przyznam się, że czekam na zmiany ustrojowe. Oglądanie obecnych wydarzeń jest niebywale nudne i nużące. W zasadzie to niewiele wiadomo na temat kondycji polskiej gospodarki- Polska po prostu nie ma niezależnego urzędu statystycznego, a w deklaracje tego zależnego radzę wierzyć mniej więcej tak samo jak w wypowiedzi pana rzecznika obecnego rządu. Tak samo było w przededniu wielkich kryzysów w kilku innych krajach, w rodzaju Grecji czy Argentyny, mających podobny problem z danymi na temat swoich gospodarek. Załóżmy że coś się stanie, jacyś obywatele zorganizują się podobnie jak na poniższym filmie….
Załóżmy że dzieje się jakiś wielki kryzys, i pojawia się szansa na zmiany. Co powinno się zdarzyć? Sądzę że Rzeczpospolita Polska mogłaby mieć nową konstytucję, napisaną przez dokładniej przykładających się do tego zadania ludzi, a nie przez zespół osób zorganizowanych do tego celu przez konkretne i specyficzne grupy zawodowe, np. grupę polityków.
Obecne przepisy konstytucji są po prostu wewnętrznie sprzeczne (np. nie wiadomo kto ma prawo do zwoływania referendów, sprzeczne ze sobą są art. 4 ust. 2 Konstytucji z art 125 ust. 2 Konstytucji). Zresztą być może owa debata jest bezprzedmiotowa, Konstytucja RP ma wyjątkowo słabe podstawy legalności, obowiązuje ona jedynie z powodu wyroku sądu. Po prostu ową konstytucję za obowiązującą ogłosiła grupa ludzi powołanych przez inną grupę ludzi akurat znajdujących się u władzy. Projekt konstytucji w ogólonokrajowym referendum po prostu przepadł, nie uzyskał wymaganego poparcia. Ktoś uparty mógłby po prostu owo obowiązywanie obecnej konstytucji podważyć- w referendum wzięło udział zbyt mało osób: jedynie 42,86% uprawnionych do wyrażenia głosu.
Konstytucję poparło wówczas całe 22,58% uprawnionych, ale przeciwnych było bardzo niewiele mniej (w stosunku 53% do 46%). Wykonywano w niej jakieś nowelizacje- ale ponownych referendów w sprawie akceptacji znowelizowanej konstytucji- nie przeprowadzono. Wszystko to jest po prostu aż nazbyt niepewne i tymczasowe, a wprowadzone nowelizacje- dość kontrowersyjne- ograniczają np. zasadę powszechności wyborów i orzekają zakaz kandydowania w wyborach parlamentarnych także wobec np. osób skazanych w Polsce za przestępstwa obyczajowe (np. płatny seks czy konsumpcję narkotyków miękkich).
Nie wiadomo tak naprawdę, kto ma prawdo do rządzenia? W konstytucji pisze co prawda o „równych” wyborach, z tym że owa równość nie jest zachowana. Dla przykładu, kampanie kadydatów z list wielkich partii w wyborach lokalnych, samorządowych, są często finansowane dotacją skrośną z dotacji dla tych wielkich partii za start w ogólnopaństwowych wyborach parlamentarnych. Zwykli, niezależni kandydacie czy ruchy lokalne i regionalne mają w zetknięciu z lepiej finansowanymi kandydatami mniejsze szanse.
Dostęp do mediów jest w ogóle fikcją. Media publiczne, w których gwarantuje się czas antenowy na emisję materiałów ugrupowań opozycyjnych, mają niekiedy znikomy zasięg i widownię. Rząd rozdziela częstotliwości nadawcze, i przyznaje je także stacjom komercyjnym o większej liczbie widzów, a w których to kontrkandydaci w okresie kampanii wyborczej po prostu „nie mieścili się na podium”.
Czasy prezentacji poszczególnych kandydatów w tych stacjach korzystających z publicznych częstotliwości, publicznie rozdzielonych, były zdecydowanie na niekorzyść większości kandydatów czy ugrupowań. Także w mediach publicznych kandydatów traktowano nierówno, w ostatnich wyborach zorganizowano bodaj tylko jedną debatę w której pokazano np. wszystkich liderów (raptem kilku) z list startujących w wyborach. Wiele mediów licencjonowanych przez publiczne rady celuje w przedwyborczej wybiórczości, za nic mając konstytucyjne zasady czy choćby zwykłą przyzwoitość i wierność idei demokratycznych wyborów.
Konstytucja narzuca też liczbę 460 posłów i ustrój centralistyczny. Sądzę że można zmienić proporcje. Konstytucje sąsiednich państw z kręgu tzw. cywilizacji Zachodu przewidują szczebel kraju: z krajów składają się Czechy, Niemcy, Austria, federacją jest także Rosja, autonomiczne regiony posiada Ukraina. Reformując konstytucję można przywrócić zlikwidowany ustrój decentralny z parlamentami regionalnymi, takimi jak np. Sejm Śląski, czy inne lokalne parlamenty, których siedziby przetrwały często po dziś dzień.
Zamiast 460 posłów w jednym miejscu, być może sprawniejszy byłby system związkowych krajów, w którym decyzje podejmowanoby bliżej obywateli. Państwa z tym systemem mają często większe znaczenie na światowej arenie politycznej- parlamenty mają czas na zajmowanie się nie tylko sprawami wewnętrznymi.
Trudno też mówić o przestrzeganiu konstytucji w Polsce. Dla przykładu, ponad 4,5 miliona obywateli poparło projekty różnych ustaw, które, całkowicie nielegalnie, wyrzucono do przepastnej szuflady czy innego sejmowego śmietnika. Zgodnie z art. 118 i 119 Konstytucji, przedłożone przez obywateli akty prawne powinny być procedowane jak każde inne, tymczasem to w ogóle nie miało miejsca. W Polsce brak jest nawet Urzędu Ochrony Konstytucji mającego prawo rozliczyć winnych tego stanu. Konstytucja wydaje się tak bardzo nie pasować do współczesnych czasów i wymogów, że wydaje się iż może się zmienić w nadchodzącym kryzysie, i to nawet bez decydującego udziału środowisk politycznych.
W Polsce uchwalono całą masę rozporządzeń. Konstytucyjność wielu z nich jest co najmniej wątpliwa- nikt jej zresztą nie sprawdza. Pojawiają się rozporządzenia ograniczające możliwości prowadzenia działalności zarobkowej w różnych sektorach rynku, wydaje się że zupełnie w sprzeczności z konstytucją i samymi ustawami. Sądowne podważenie zajmuje zbyt dużo czasu.
Przypomina to jeden z wielu krajów rozwijających się, w którym grupa majętnych obywateli zafundowała puder w postaci systemu prawnego, niekoniecznie go w ogóle egzekwując, lub robiąc to według własnych potrzeb i uznania.
By admin