deregulacja

Z pokładu prywaciarza

Jechałem pociągiem Connexu, tej firmy która wygrała przetarg na obsługę linii Berlin- Kostrzyn nad Odrą. Jak opowiadał mi dyrektor tej linii (zupełnie przypadkowo miałem przyjemność jechać nią zaraz po otwarciu), fax z potwierdzeniem przyznania licencji na wjazd do Polski przyszedł już po zamknięciu biura przewoźnika, w godzinach wieczornych w piątek. Zupełnie przypadkiem odkryła go pracownica, która przyszła po coś do biura w sobotę rano, kiedy firma jest nieczynna.

De facto przewoźnik dowiedział się, że może wjechać do Polski na dzień przed przejęciem linii od poprzedniego przewoźnika. Potem opowiadano mi, że ów przewoźnik czuje się zastraszony na polskim rynku takim traktowaniem, i boi się rozwijać połączenia wgłąb Polski.

W Berlinie wielka afera. Przez dwa tygodnie nieczynne było ok. 70 %  sieci S-bahn. Źle zarządzany przewoźnik do tego stopnia zaniedbał utrzymanie taboru, że niektóre koła w pociągach nie były już nawet okrągłe, inne miały rysy. Zbiegło to się z ogłoszeniem wyników przetargu na obsługę dwóch ważnych linii ekspresów regionalnych, najważniejszego środka transportu tej aglomeracji poza koleją S-bahn. Państwowa DB straciła obydwie linie na rzecz prywatnych przewoźników. Niewykluczone, że decyzję powzięto atmosferze ogromnego skandalu. Nie było dnia by o aferze nie donosiły okładki prasy codziennej. W Polsce coś takiego nie jest możliwe, także dlatego że brak u nas niezależnego urzędu transportu kolejowego. Bo cóż to za niezależność skoro znaczna część kadry jest z PKP, stamtąd się wywodzi- jest to jakby ukoronowanie kariery w państwowym monopoliście. Całkiem możliwe że generalnie koleje w Polsce to złom do zamknięcia, kręcący się dzięki naciąganiu przepisów. W Europie monopole są rozbrajane, demontowane przy poparciu społeczeństwa. Tymczasem w Polsce temat nie istnieje.

Adam Fularz, 2009 r.

By